Czemuś mnie opuścił…?
Ile razy wypowiadaliśmy podobne słowa? U podstaw takich oskarżeń często stoi przeświadczenie o braku Bożej interwencji w naszym życiu, o Jego milczeniu wobec naszych pytań, potrzeb i próśb. Czy aby na pewno Bóg milczy? Czy nie odpowiada, gdy Go wołamy? Przecież nie po to wysłał własnego Syna na śmierć, żeby teraz bezczynnie przyglądać się Jego i naszym cierpieniom.
Nie bez przyczyny sam Jezus cytuje ten psalm w kluczowym dla naszego zbawienia momencie. Z jednej strony możemy być pewni, że w samym środku tej ciszy, barku odpowiedzi jest z nami Boży Syn. On sam wypowiada słowa naszej skargi „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”.Różnica jest taka, że Jezus nie wypowiada tych słów wątpiąc w obecność i pomoc swego Ojca. Właśnie tym psalmem, potwierdza wszystkie proroctwa dotyczące Jego samego. Jezus tym psalmem ogłasza, że jest Mesjaszem! A to nie oznacza przegranej, wprost przeciwnie. To, co nam może zdawać się Jego porażką, On obwieszcza jako swoje zwycięstwo! Bo słowa „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił”są tylko fragmentem tegoż psalmu. To nie koniec historii. Psalmista przywołuje historię swojego ludu, który nieraz oddalił się od Boga a mimo to gdy tylko prosił o pomoc otrzymywał ją. Podobnie Jezus wie, że Ojciec przyjdzie z Mu pomocą i że poczucie opuszczenia jest tylko pewnym etapem.
…wysłuchał go, kiedy ten zawołał do Niego
W dalszej części psalmu przekonamy się, że Pan wysłuchał wołania. Jezus wiedział, że nieraz będziemy wołać do Boga o pomoc. Nasza modlitwa zostanie wysłuchana choć odpowiedź na nią często nie przychodzi w sposób oczywisty i zazwyczaj musimy uzbroić się w cierpliwość czekając na nią. Tej cierpliwości często nam brak. Mimo, że upłynęło ponad dwa tysiące lat, wciąż powtarzamy za stojącymi wówczas pod krzyżem:…skoro jesteś Bogiem to zejdź z krzyża…udowodnij…pokaż…pomóż…
Znając koniec tej historiipowinniśmy jednak dziękować, że Jezus nie zszedł z krzyża wtedy, gdy wszystko zdawało się krzyczeć „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił”. Przecież mógł to zrobić. Dziś wiemy, że Jego śmierć była zwycięstwem i z tej śmierci zrodziło się życie. Więc i my nie powinniśmy schodzić z naszego krzyża przedwcześnie, nie powinniśmy go porzucać choć wszystko w nas się przed nim wzbrania i wydaje się, że Boga przy nas nie ma. Musimy na nim pozostać i czekać aż On sam przyjdzie, zdejmie nas z niego i wyzwoli z przytłaczającej ciszy. On wie kiedy i jak ma się to stać.
Musimy przeczekać nieraz bardzo trudne momenty, w których jak psalmista – wołamy w dzień, nie słysząc odpowiedzi, wołamy nocą, nie zaznając pokoju. Kluczem jest pamięć o końcu tej historii, który jest zwycięstwem.„Przypomną sobie i wrócą do Pana wszystkie krańce ziemi i oddadzą mu pokłon wszystkie szczepy pogańskie”.