Kawa czy herbata? Kawa. Biała czy czarna? Czarna. Dodatkowe ekspreso? Hmmm…czemu nie. Na miejscu czy na wynos. Na miejscu. Albo nie. Na wynos.
Budzik na piątą. Decyzja mocna.
Rano się pomodlić, dobrze wejść w dzień. Piąta. Alarm. Drzemka? Może jeszcze pięć minutek.
Za kwadrans szósta. Trzeba się zebrać. Kawa. Za późno na modlitwę.
Śniadanie. Płatki. I kawa. A może kawałek ciasta z wczoraj. Ciasto lepsze.
Te spodnie niewygodne. Te za ciasne. Może te stare jeansy? Hm.
Siódma. Kurczę. Co za dzień!
Jest jak jest.
Chwiejność, zmienianie decyzji pod wpływem chwili.
W końcu frustracja, zniechęcenie, wreszcie acedia. Choroba duszy.
Duchowa depresja. Co zrobić, kiedy nasze wybory zależą od naszego nastroju?
Kiedy nasze mocne postanowienie poprawy w jednej chwili niszczy chęć zmiany,
niszczy brak nagrody za wypełnianie przykazań?
Policz ile razy dziś zmieniłeś zdanie, plan? Dlaczego?
Ile razy wybrałeś siebie, swój komfort psychiczny, swoje potrzeby?
Czy kiedy zmieniałeś decyzję robiłeś to, żeby wypełnić wolę Bożą czy własną?
Ile razy dziś poczułeś się zniechęcony tym, jak jest?
Ile razy chciałeś, żeby było tak, jak być miało?
Przecież miało być inaczej. Inaczej nie jest, więc…
Więc zniechęcony próbujesz nagiąć rzeczywistość do własnych wyobrażeń. Nie udaje się. Ciągle jest, jak jest.
Gdybyś jednak objął rzeczywistość ramieniem i spróbował po prostu dobrze z nią żyć.
Niekoniecznie z fajerwerkami i spełnionymi pragnieniami.
Po prostu dobrze. Pokornie. Nie stawiając Bogu ultimatum, nie stawiając roszczeń wobec swojej codzienności.
Zasadniczym środkiem walki z acedią jest wytrwałość, dzięki której nie dajemy się porwać przychodzącym nieustannie na nas rozmaitym chęciom.
Czy zdecydowałeś się iść za Chrystusem?
„Uczyniwszy na wieki wybór, codziennie wybierać muszę.”J. Libert