Abba Motylion i… szemranie.

Bracia! Naszą nietypową kapitułę rozpocznę od przypomnienia rozdziału z Reguły św. Benedykta „O posłuszeństwie”

 Najprzedniejszym stopniem pokory jest bezzwłoczne posłuszeństwo. Osiągnęli go ci, dla których nie ma nic droższego od Chrystusa.

Abba Motylion przeczytał ten fragment głośno, akcentując każde słowo. Uczniowie, usadzeni jak szprotki, siedzieli cicho jak myszki. Abba zaprosił wszystkich na kapitułę. Był to wyjątkowy wyjątek. Wyjątek, bo na kapitułę zapraszano tylko tych braci, którzy złożyli już śluby. Wyjątkowy wyjątek, bo na tej kapitule znalazł się również gość, ojciec Piotr. Ta kapituła miała rozbić iluzję wielu i wstrząsnąć sercami oziębłych i przekonanych o własnej świętości weteranów. Miała również dać do myślenia ukrywającemu się pod maską życzliwości i szczerości wysłannikowi kurii, ojcu Piotrowi.

A to wszystko za sprawą epidemii szemrania, którą zapoczątkował właśnie ojciec Piotr, podczas trwania corocznych rekolekcji. W tym roku były poświęcone sztuce lectio divina.

Abba czytał dalej.

Posłuszeństwo to jednak tylko wówczas jest Bogu przyjemne i miłe ludziom, jeśli polecenie spełnimy nie wahając się, nie ociągając, nie ozięble, bez szemrania, bez słowa sprzeciwu. Posłuszeństwo bowiem okazywane przełożonym zwraca się do Boga. On sam przecież powiedział: Kto was słucha, Mnie słucha (Łk 10,16).

Atmosfera zgęstniała. Abba przerwał na chwilę. Milczenie stawało się nie do zniesienia.

– Czy można otworzyć okno, abba? Sala jest duszna, poza tym jest naprawdę ciasno… – ojciec Piotr wstał i poprawił świeżo wyprasowany habit.

-Oczywiście. Papillon, otwórz okno.

Abba kontynuował.

Trzeba również, by posłuszeństwo uczniów było pogodne, gdyż radosnego dawcę miłuje Bóg (2 Kor 9,7 za Prz 22,8 LXX). Jeśli uczeń słucha niechętnie i protestuje nie tylko słowem, lecz także buntuje się w sercu,  to choćby nawet rozkaz wypełnił, nie może podobać się Bogu, który widzi jego zbuntowane serce.  Taki czyn nie przyniesie mu żadnej łaski, a wręcz przeciwnie może ściągnąć na niego karę za szemranie, jeśli nie poprawi się szybko i za błąd swój nie zadośćuczyni.

– Sami widzicie, że już w piątym wieku po Chrystusie, we wspólnocie monastycznej, składającej się z kilkudziesięciu mężczyzn różnego pochodzenia, święty mąż rozpoznawał niszczącą siłę szemrania. Zauważcie, że według św. Benedykta, nie wystarczy wykonać polecenie opata. Jeśli w sercu rodzi się bunt, jeśli, nie daj Boże, uczeń protestuje słowem i – tu dodam swoje spostrzeżenie- robi to za plecami opata, taki czyn „nie przyniesie mu żadnej łaski, a wręcz przeciwnie, może ściągnąć na niego karę za szemranie.” Nie traktujmy tej sprawy lekko. Nie przechodźmy do porządku dziennego nad obmową. Strzeżmy naszego serca i języka. Jak mówi psalmista: Panie, postaw straż przed ustami moimi, Pilnuj drzwi warg moich!” (Ps 141, 3). I w psalmie 39: ” Rzekłem: Będę pilnował dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem; nałożę na usta wędzidło.

Pozostawiam was, kochani z tą myślą. Nasze rekolekcje poświęcone były Słowu. Bądźmy trzeźwi, czuwajmy, bo także czytając Słowo Boże możemy szemrać w sercu. Zły właśnie w tych chwilach, w momentach, które mają przynieść nam łaskę, oczyścić nasze serca ze złych pożądań, przypuszcza atak i niszczy dobro. Podsuwa nam powody, dla których koniecznie trzeba protestować, skupia naszą uwagę na sprawach nieistnotnych i wtedy, zamiast kierować nasze serca, myśli i czyny na dobrą drogę, sprowadza na nas ducha pychy, zachęca do szemrania, pobudza nasze serca i języki do buntu.

„Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć.”

Niech te rekolekcje będą dla nas przestrogą. Może najważniejszą lekcją z nich wyciągniętą będzie właśnie ta lekcja. Czytanie Słowa Bożego nie przyniesie upragnionych owoców, jeśli nasze serce, myśli i słowa zajęte będą szemraniem. Proszę was, bracia, niech dzisiejszy dzień będzie dniem refleksji. Bądźmy wdzięczni, niech nasza modlitwa, niech nasze myśli i słowa będą zajęte dziękczynieniem, „aby we wszystkim był Bóg uwielbiony.”

Ostatnie słowa nie wybrzmiały. Wybrzmiał natomiast dzwonek telefonu komórkowego ojca Piotra.

-Tak, księże biskupie…oczywiście.

Ojciec Piotr wstał, wyszedł i zapomniał zamknąć za sobą drzwi. To zaniedbanie pozwoliło uczniom na wysłuchanie krótkiej, ale znaczącej rozmowy.

-Księże biskupie. Musiałem zareagować. Abba Motylion nie panuje nad sytuacją. Sprawia dobre wrażenie, ale muszę przyznać, że dawno nie widziałem tak źle zarządzanej wspólnoty…Nie. Oczywiście, że się nie domyśla. Powiedziałem, że chciałbym uczestniczyć w rekolecjach, że niby mi to potrzebne…Ksiądź biskup przyjedzie?! Nie trzeba. Ja wszystko spiszę i przekażę…Nie. Oczywiście, jeśli ksiądz biskup jest w pobliżu…Tak. Przekażę….Z Panem Bogiem!

Ojciec Piotr schował telefon do kieszonki w habicie, odwrócił sie i zamarł. Przez uchylone drzwi zobaczył kilkanaście par oczu a każde zdawały się mówić to samo. Ojciec Piotr postanowił zrobić pierwszą rzecz, która przyszła mu na myśl.

-Abba Motylionie, drodzy bracia. Nie mogłem dłużej zwlekać. To, co się u was dzieje krzyczy o pomstę do nieba. Miałem nadzieję, że po rekolekcjach zmienię zdanie, ale stało się wręcz przeciwnie. O wszystkim powiem księdzu biskupowi. Przyjedzie jutro. Dobrego dnia! Jadę do miasta.

Szepty narastały. Abba Motylion wstał.

-Bracia najmilsi! Przestańcie! Musimy spojrzeć na nasze postępowanie. Zrobić rachunek sumienia. Przed jutrzejszą wizytą jego ekscelencji zarządzam dzień pokuty.

Papillon podniósł rękę do góry.

-Tak, Papillon?

-A co mamy robić w dzień pokuty? Nie jeść? Ile się modlić?

-Jeść, jeść. Proponuję w ramach dnia pokuty posprzątać cele i iść na długi spacer. Jeśli któryś z was będzie chciał porozmawiać – zapukajcie. Spędzę ten dzień w pustelni. Niech Wam dobry Bóg błogosławi.

 

%d blogerów lubi to: