– Czy zawsze musi być tyle spiny, jak przyjeżdża wizytator?
– Musi – odpowiedział bratu Pawłowi posępny abba.
Wizytacja i zmiany. Cały czerwiec usłany był oczekiwaniem na wizytatora, mailami jednej i drugiej strony, telefonami od księży diecezjalnych, którzy już obmyślili, że odpoczną od parafialnego życia modląc się pobożnie w pustelni. Do tego dochodziły głosy braci pustelnianych. Ten chciałby na studia do Jerozolimy, ten do Uzbekistanu nieść światu nadzieję, tamten gdziekolwiek chciałby się uświęcać, byleby nie w pustelni.
No a do tego Covidowe skutki uboczne, niemożność spuszczania powietrza z baloników osobistych frustracji, brak wentyli, brak wizyt i swobodnych wyjazdów – to wszystko kierowało myśli w kierunku poza pustelnią.
Wszędzie dobrze, byleby było inaczej i nie tutaj. Bo tutaj to była kwarantanna, zamknięcie, stres, brak fizycznego kontaktu, maseczki etc. Ale w swoich postulatach i prośbach o zmianę miejsca i okoliczności postulujący podawali oczywiście jak najbardziej racjonalne, mądre i/lub pobożne powody.

Jerozolima – bo doktorat napisać by można, Uzbekistan – bo ludzie bardzo potrzebują tam kapłana i na modlitwie rozeznałem. „Gdziekolwiek byleby nie tu” nie wymagało pobożnych wyjaśnień. Przynajmniej jasne było, że chodzi o to, żeby coś zmienić. I basta.
– I oto nadeszła godzina powstania ze snu...jak mógłby powiedzieć to nasz święty Ojciec Benedykt. – komentował abba podczas kapituły. – Nadeszła, dla nas, bracia, godzina powstania ze snu. Po raz kolejny. Godzina skonfrontowania samych siebie z faktem, że to niekoniecznie Duch Święty szepcze Wam do ucha – „uciekaj skoro świt”, niekoniecznie Bóg szepcze na modlitwie: „wyjeżdżaj, zostaw to, tam to dopiero będziesz święty”. Nadeszła godzina konfrontacji i zdarcia śliczniuchnej zasłony naszych pragnień, które udają głos Boży.
– No dobrze, ale niektórzy naprawdę mogliby wyjechać. Ja tu dobrego lekarza nie mam, ludzie mnie nie lubią…
– Rozumiem. Mnie też niekoniecznie lubią. Myślicie, że nie marzę o zmianie, o uldze, o oddechu, o urlopie i to takim półrocznym, bez zobowiązań?! Otóż marzę. Cóż skuteczniej, w teorii, załatwiłoby mi chwilowy urlop od krzyża? Zmiana miejsca. Teoretycznie. Mówmy sobie, że gdzie indziej będzie lepiej, łatwiej, bardziej duchowo, bardziej owocnie. Słodkie są te oszustwa, karmią nas i usypiają. Dlatego właśnie teraz jest czas , żeby wyraźnie i dobitnie powiedzieć sobie: Rozeznajcie chwilę obecną. To właśnie szczególnie teraz głośno i wyraźnie musimy powtórzyć raz jeszcze za św. Benedyktem:
Powstańmy więc wreszcie, skoro Pismo Święte zachęca nas słowami: Teraz nadeszła dla nas godzina powstania ze snu (Rz 13,11). Otwórzmy nasze oczy na przebóstwiające światło, a nasze uszy na głos Boży, który nas codziennie napomina wołając: Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego: nie zatwardzajcie serc waszych (Ps 96,8).
Abba oczywiście też miał wszystkiego dość i chciał przenieść się do jakiegoś spokojnego miejsca, najlepiej tam, gdzie gotują siostry a Msza jest cicha i bracia nie przeszkadzają. Mógłby spowiadać, prowadzić duszyczki, rozmawiać z siostrami i chodzić na spacery. Jakby cudownie było walnąć tą odpowiedzialnością….Przypomniał mu się Marcin, ojciec rodziny, który przyszedł do niego niedawno na rozmowę. Miał podobnie, też chciał to wszystko zostawić. Jemu abba wyraźnie powiedział, że to pokusa.
Rozważania przerwał dzwonek na Nieszpory. Chwała Bogu jest rytm. I liturgia. I Msza. I….
Może jednak nie było tak bardzo bezowocnie, bezsensu, bez radości. Może….
Do czytania: Ewagriusz i Doroteusz
Bez postawy pełnej szacunku człowiek ani samego Boga nie czci, ani nigdy żadnego przykazania nie słucha. Dlatego nic gorszego niż bezczelność; dlatego jest ona źródłem wszelkich namiętności, bo niszczy szacunek, niszczy bojaźń Bożą, a rodzi pogardę.
Z wzajemnej pogardy to płynie, jeśli jesteście wobec drugich aroganccy, wypowiadacie przykre słowa i ranicie jedni drugich. A kiedy któryś z was widzi coś, co nie przynosi pożytku, roznosi to i wsiewa w cudze serca: tak nie tylko sam doznaje szkody, ale szkodzi i bratu, wbijając mu w serce groźną strzałę. A nieraz ten brat miał właśnie zamiar modlić się czy coś innego dobrego robić, a tamten przychodzi, przynosi mu plotki i nie tylko przeszkadza jego korzyści, ale jeszcze wprowadza pokusę. I nic gorszego, nic groźniejszego niż taki, który szkodzi nie tylko sobie, ale i bliźniemu.
Św. Doroteusz z Gazy, „Pisma ascetyczne”
Pontyjczyk mówi, że wszystko zaczyna się od złego ducha – złej myśli – obżarstwa. Drugą złą myślą, która atakuje człowieka, jest nieczystość. Demonem, który postępuje za nieczystością, jest chciwość. Konsekwencją chciwości jest smutek, a on zawsze jest korzeniem, z którego wyrasta gniew. Za gniewem postępuje acedia – w całym katalogu myśli to jedyne słowo, które nie pochodzi z języka polskiego i zostało zachowane de facto w oryginale; zastanowimy się jeszcze nad jego znaczeniem. Następnie pojawia się demon próżnej chwały, a cały ów demoniczny zastęp zamyka nam zła myśl pychy. Na koniec bardzo ważna uwaga: kolejność myśli nie jest przypadkowa. W jaki sposób są one z sobą powiązane, zobaczymy poniżej.
1. Obżarstwo 2. Nieczystość 3. Chciwość 4. Smutek 5. Gniew 6. Acedia 7. Próżna chwała 8. Pycha
Szymon Hiżycki. Pomiędzy grzechem a myślą (Kindle Locations 118-134).