Kosiarz umysłów. Abba M.

– Łatwo mu się mówi. „Teraz nadeszła dla nas godzina powstania ze snu”, że nie ma wakacji od krzyża, że moje pobożne życzenia to niekoniecznie Boże zamysły. Ech. Łatwo mu się…

– Co tam pod nosem mruczysz, Paweł? – Hieronim vel Hiro wyskoczył zza rogu.

– Zawału przy tobie jedynie….

– Nie przesadzaj. Co tam pod nosem mruczałeś. Że co łatwo…

– Nic, idź lepiej pokoś trawę. Zamiast mi mózg kosić. – odburknął Paweł.

– Oj, humor nie ten u waćpana dzisiaj. Nie ten. A kto przygotuje kolacje? Nie zapomnij, bo nie będzie co jeść. Masz zastępstwo za Igora.

man in blue and brown plaid dress shirt touching his hair

Ewagriusz powiedział: „Gniew powinien być obcy mnichowi, jak również zasmucanie drugich”. I jeszcze: „Kto pokonał gniew, pokonał diabła; ale kto ulega namiętności gniewania się, temu życie monastyczne jest zupełnie obce” i tak dalej. Co mamy na to powiedzieć o sobie my, którzy nie tylko nie poprzestajemy na złości i gniewie, ale posuwamy się aż do mściwości? (…)Czuwajmy, więc bracia, starajmy się z pomocą Bożą pracować także sami, aby uniknąć goryczy tej ponurej namiętności.

/św. Doroteusz z Gazy/

Bratu Pawłowi łatwo nie było. Stwierdzono u niego, lata temu, dwie choroby przewlekłe, pakował w siebie leki, a i one czasem nie pomagały. Do tego dochodziły dobre rady współbraci. Że lepiej ziółka, a może więcej modlitwy, niektórzy nawet gotowi byli spisywać go regularnie na stracenie, a raczej wydalenie z pustelni.

Najgorsi byli jednak Ci, którzy nie uznawali żadnych autorytetów poza sobą. Takich było zaledwie lub aż dwóch. I jeden, i drugi brat równie wszechwiedzący. Oczywiście każdy był w posiadaniu prawdy absolutnej i tej jedynej dotyczącej zdrowia fizycznego i psychicznego. A ich prawdy najczęściej wzajemnie się wykluczały.

– No, oczywista, że musisz się hospitalizować, bracie. Na co czekasz? Do szpitala, do szpitala! – mawiał Augustyn.

– Za mało melisy i nasion chia. Mówiłem, że masz codziennie pić olej z czarnuszki. A ty co? Nic. Tylko kawa i kawa.


Każdego innego dnia te uwagi raczej by Pawła rozbawiły, dziś jednak nie wytrzymywał sam ze sobą. Co dopiero z tymi, którzy mieli świetny pomysł na to, jak on powinien sobie ze sobą radzić. „Może runo Gedeona?” – nieco ironicznie powiedział do siebie Paweł. Paweł ufał swojemu lekarzowi. Całkowicie. Jednak w stanach cięższych bywał tak kruchy, że i głosy braci wszechwiedzących potrafiły wsączyć lęk i nieprzyjemne poczucie niestabilności.

– Hiro! – rzucił w stronę Hieronima łagodnym tonem Paweł.

– Taaaa? – brat Hieronim podejrzewał, że za łagodnością kryła się prośba.

– Przygotujesz kolację?

– Przygotuję, przygotuję. Może pokoś trawę?

– Raczej nie. – nie zauważył ironii Paweł – Nie, ja na rower…tylko zapytam abby, może bym opuścił Nieszpory….

Chodziło o zmianę. Rower był namiastką zmiany. Niektórzy z braci stosowali bardziej radykalną zasadę: wystarczy się spakować, a reszta już pójdzie. To była wersja myślenia życzeniowego, tylko posuniętego o krok dalej. Na przykład, brat Augustyn uznał, że jeśli się spakuje to w poniedziałek abba puści go na urlop. Brat Placyd miał znacznie większy rozmach. Spakował cały swój dobytek po koleżeńskiej rozmowie z ojcem, który był proboszczem na maleńkiej parafii w Austrii i stwierdził, że to wystarczy. Decyzje biskupa uznał jedynie za formalność. A to, że biskup swojej decyzji nie podjął, że się wahał, że w zasadzie nawet o Placydzie nie myślał, nie miało znaczenia.

Czerwiec był inny nie tylko w pustelni, na parafiach małych i dużych, w klasztorach i w kuriach. Czerwiec w szkołach i w miejscach pracy pachniał nadzieją na zmiany.

brown leather duffel bag

Czerwiec nabrzmiewał obietnicą wakacji, przygód, nowych horyzontów. Czerwiec to przecież nie listopad. Nawet nie maj. Czerwiec to na pewno nie wrzesień. O nie. Dlatego w czerwcu należało coś zmienić. Rytm dnia, znajomych, dziewczynę, miejsce. A jeśli nie dało się zmiany miejsca przeprowadzić od razu, przynajmniej można było się spakować.

Opuszczanie czegokolwiek, podejmowanie ważnych decyzji w chwilach burz emocjonalnych było mocno nie wskazane. Wiedzieli już o tym starcy z pierwszych wieków naszej ery, wiedzieli i mędrcy z wieków wcześniejszych. Im więcej dasz pola emocjom, tym więcej pola będą chciały zagarnąć i ani się nie obejrzysz a emocje będą twoim panem i mistrzem. Ale Paweł tego dnia nie dał im rady. Odpuścił.

Emocje mianował swoim kosiarzem umysłów. Kosiły mu rozsądek, trzeźwe myślenie, pozbawiały wolności. Tym razem postanowił zostawić je gdzieś pomiędzy ścieżką w lesie a bramą pustelni. Wrócił na Kompletę. Przed dzwonkiem.

– „W ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mojego.” I tyle. – zadowolony powiedział do siebie. Nie było powodów do lęku. Był w najlepszym miejscu i czasie, czyli tu i teraz. – I tyle. Amen.

icons and crucifix in old stone church

Pan jest ze mną, mój wspomożyciel, *
z góry będę spoglądał na mych wrogów.
Lepiej się uciekać do Pana, *
niż pokładać ufność w człowieku.
Lepiej się uciekać do Pana, *
niż pokładać ufność w książętach.

Ps 118

_____________

Tymczasem abba też powoli nie wytrzymywał. Częściowo przez rozchełstane emocje współbraci, częściowo przez przeciążenie pracą. A niewiele wskazywało na rychłą ulgę. Na głos dzwonu poszedł do kaplicy. Do zwykle pomagało. Cokolwiek by się działo. Jakkolwiek byłoby źle. Usiąść, popatrzeć na krzyż i w sercu powiedzieć AMEN.

Dodaj komentarz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: