Abba M. Początek końca, czyli jest jeszcze nadzieja

Ktoś puścił rano informację, że rozpoczyna się koniec pandemii. Pustelnia ożyła. Bracia zaczęli oddychać pełniejszą piersią, krok żwawszy, tu i ówdzie okolicznościowy żarcik. A wystarczyła jedna mniej lub bardziej wiarygodna informacja. I od razu jakby powietrze inne. No i to jeszcze we wspomnienie św. Scholastyki. Scholastyka modliła się i została wysłuchana ( cała historia tutaj drugim czytaniu – Z Drugiej księgi Dialogów św. Grzegorza Wielkiego, papieża)

Powszechnie wiadomo, że nadzieja umiera ostatnia. Szczególnie potrzebna w sytuacji przedłużającego się kryzysu, który nijak nie chce się kończyć. Kryzysu, który nie dość, że niesie ofiary w ludziach to jeszcze ludzi dzieli na tych, co wiedzą lepiej i tych, co przestrzegają przepisów oraz ewentualnie tych, którzy okrakiem siedzą na płocie bo i tu znajomi i tam znajomi, i ta opcja ma plusy i tamta.

Tego ranka powiało nadzieją. Abba M nie zdążył potwierdzić, ani zdementować. Nawet nie zamierzał. I tak za kilka godzin mogłoby się okazać, że wirus zmutuje, rząd zmieni decyzje, media podadzą coś innego. Wspólnota potrzebowała nadziei. Abba postanowił nie podcinać jej skrzydeł. Niech polata.

W południe brat Paweł spotkał się ze znajomą ze stolicy, która poszukiwała męża. Wszystko już sobie poustawiała. Nawet upatrzyła kandydata. Tylko kandydat niestety nie do wzięcia był. Zajęty. Brat Paweł pocieszał, racjonalizował i pokazywał inne możliwości. To zadziałało częściowo. Znajoma pokiwała głową, ale serce jakby nie chciało do tej głowy dołączyć.

– Daj sobie czas. Daj działać Bogu. Nie przywiązuj się do swoich planów. Spokojnie.– skwitował rozmowę Paweł.

– Będzie inaczej?

– Nie wiem. Ale weź oddech. Złap perspektywę. Odczekaj chwilę.

Po południu zerwał się wiatr, sześć stopni na plusie, zapachniało wiosną. Na kolację była pizza. Większość była zachwycona. Fragment Ewangelii z dnia napawał nadzieją. Syrofenicjanka dostała to, o co prosiła.

Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, nie mógł jednak pozostać w ukryciu. 

Zaraz bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, padła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka z pochodzenia, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. 

I powiedział do niej Jezus: «Pozwól wpierw nasycić się dzieciom, bo niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom». 

Ona Mu odparła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jedzą okruszyny po dzieciach». 

On jej rzekł: «Przez wzgląd na te słowa idź; zły duch opuścił twoją córkę». Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku; a zły duch wyszedł.

Wieczorem, podczas rekreacji, bracia zaczęli roztrząsać warianty i dyskutować. Tak długo dyskutowali, że porannej nadziei podcięli skrzydła. Tylko kilku mówiło o tym, jaki to piękny był ten mijający dzień. Bo i trochę pożartowali, i pizza była, i Scholastyka. Ta ich wdzięczność nie zmieniła faktów, ale na pewno wlała w ich serce więcej światła.

Dodaj komentarz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: