Nastoletni Chmielowski napada na pocztowy furgon. Z oddziałem powstańców atakuje Moskali. W efekcie traci nogę. Ucieka przed represjami do Paryża. Tam poznaje prawdziwą biedę, sam walczy o przetrwanie, o jedzenie, o dach nad głową. Wraca po ogłoszeniu amnestii dla powstańców.
Początki
Imię i nazwisko: Adam Chmielowski, herbu Jastrzębiec
Data urodzenia: 1845 r.
Miejsce urodzenia: Igołomia k. Miechowa
Edukacja: Korpus Kadetów, Petersburg; Gimnazjum Relane Jana Pankiewicza, Warszawa; Instytut Politechniczny Rolnictwa i Leśnictwa, Puławy
Rok 1863. Styczeń.
Adam rozpoczyna walkę w powstaniu styczniowym. Ma siedemnaście lat, no, prawie osiemnaście. Zbiórka w Kazimierzu nad Wisłą. Dołączają seminarzyści z Lublina, mieszczanie, kilku Żydów i okoliczni mieszkańcy. Pierwszy oddział : Puławiacy. Dowódca: Leon Frankowski. Adam zna go z Gimnazjum Realnego.
Na dwódcę Frankowski mianuje Antoniego Zdanowicza. Sekretarz Rządu Narodowego Józef Kajetan Jankowski tak opisuje wrażenia ze spotkania ze Zdanowiczem:
„Kazałem się prowadzić do kwatery naczelnika. Wszedłszy zobaczyłem znanego mi Leona Frankowskiego (…) Przedstawił mi też zaraz p.Zdanowicza. Fizjonomia tego człowieka nadzwyczaj przykre zrobiła na mnie wrażenie; podłość i zdrada napiętnowane były na jego twarzy wprost wstrętnej, noszącej wyraźne oznaki nadużywania trunków.”
8 lutego oddział dociera do Słupczy nad Wisłą. Pada deszcz ze śniegiem. Pierwsza bitwa Adama Chmielowskiego to bitwa z żołnierzami Miednikowa. Rezultat: naczelnik Frankowski zostaje powieszony. Zdanowicz, zgodnie z przewidywaniami Józefa Kajetana Jankowskiego, tchórzy i zdradza. Bitwa przegrana. Adam Chmielowski, razem z innymi, dostaje się do odziału Mariana Langiewicza w Nowej Słupi.
Langiewicz jest naczelnikiem i pułkownikiem sił powstańczych województwa sandomierskiego. Gdy dołącza do niego Chmielowski, ma pod sobą pięćset osób. Piechotę, oddział kawalerii i artylerii. Adam trafia do kawalerzystów. Oddziałem dowodzi francuski oficer, Franciszek Rochebrune. To bardzo wymagający dowódzca. Jego oddziały nazywane były żuawiami śmierci. Nazwa odzwierciedla wymagania stawiane kawalerzystom. Mieli walczyć na śmierć i życie. Poddanie się nie wchodziło w rachubę. Tak też wyszkolił ich Rochebrune.
Żuawi śmierci
Nazywano ten oddział komandosami powstania styczniowego. Istniał kilka tygodni. Brawura odziana w czarne kaftany, czarne ubranie z naszytym na piersi białym krzyżem, na głowach czerwony fez. Wyglądali efektownie, tak też walczyli.
Adam Chmielowski i jego przyjaciel Franciszek Piotrowski walczą jeszcze w oddziale Zygmunta Chmieleńskiego na Kielecczyźnie. Chmielowski bierze udział w kilku bitwach, potyczkach i starciach. Z ośmiu – trzy wygrane. Reszta kończyła się ucieczkami, które osłaniali kawalerzyści a wśród nich Chmielowski.
Bitwa pod Mełchowem
To w tej bitwie granat rosyjski wpada pod konia Adama. Odłam granatu uderza w obcas buta i wyrzuca Chmielowskiego na ziemię. Rana nie chce się goić. Adam gorączkuje. Leży w chacie, w polowych warunkach. Opiekują się nim koledzy. Z relacji Chmielowskiego, przekazanej przez Celinę Bzowską dowiadujemy się, że Adam prosi o księdza. Przychodzi ksiądz z najbliższej parafii. Według relacji Adam nie chce się spowiadać, ani nawet mówić z księdzem.
Według innych przekazów spowiedź się odbywa.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Literatura: „Brat Albert”, Natalia Budzyńska, Wydawnictwo Znak 2017