Abba Motylion. Apoftegmaty (jeszcze) nieznane. Odc.2
Uczniowie Abba Motyliona podziwiali go za wiele rzeczy. Za to jak parzył kawę, jak potrafił odbierać telefon i golić się jednocześnie. Jak przygotowywał gofry i sam zjadał tuzin, częstując przy tym swoich uczniów. I nigdy gofrów nie brakowało!
Podziwiali go za riposty, talent do wysłuchiwania wszystkich, którzy przychodzili w potrzebie. Nawet Ci, którzy nie chcieliby się do tego przyznać, po rozmowie z Abbą Motylionem wychodzili jak na skrzydłach.
Była jednak jedna rzecz, która uczniów Abby Motyliona wprawiała w prawdziwy zachwyt.
Rano, kiedy jeszcze inni ojcowie w okolicznych pustelniach przewracali się na drugi bok albo podjadali smakołyki z kolacji, Abba Motylion ubierał się i wyruszał na spacer.
A był to spacer z Maryją.
Śnieg, wiatr, deszcz. Ciemno. Czasem gorąco nie do wytrzymania. Abba Motylion, niezależnie od swoich własnych chęci i dyspozycji dbał o to randez-vous z Królową Nieba. A Ona, jak to podejrzewali wszyscy jego uczniowie, miała do niego szczególną słabość i nie potrafiła odmówić, kiedy o coś prosił.
Zachwyt uczniów, póki co, pozostawał zachwytem. Podczas kiedy Abba Motylion przechadzał się z Maryją w coraz chłodniejsze dni, uczniowie wygrzewali swoje młode kości w ulubionych fotelach iiii… byli tym zachwyceni.
Abba tymczasem patrzył na to z właściwą sobie łagodnością. Czekał cierpliwie.
Wiedział, że prędzej czy później zrozumieją, że bez takich codziennych randek rozkosz fotela niebawem zmieni się w niewolnictwo. A niewolnictwo nie zachwyca. Czekał i codziennie rano pozostawiał uczniów ich fotelom a sam powierzał ich, na spacerach, Maryi.
Abba Motylion i… by Aleksandra Eysymontt is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.