Chłopaki nie płaczą, chłopaki kochają.

Chłopaki nie płaczą. Nie płaczą na ulicy. Na ulicy kradną albo biją. Albo co tam jeszcze. Czasem pracują po kilkanaście godzin, czasem nie pracują w ogóle. Chłopaki są agresywne, szczególnie o trzeciej nad ranem. Wtedy chodzą po pięciu albo dwudziestu i straszą. Nie, nie płaczą. To nie jest obrazek sobotniej nocy na wiejskiej drodze. To jest Turyn.

Przemysłowe piekło.

Turyn. Koniec XIX wieku. Przemysł rozwija się szybko. Równie szybko rozwija się grupa społeczna, worek treningowy przemysłu, lud na przemiał, materiał do wykorzystania. Ktoś musi pracować, ktoś musi pracować ciężko i najlepiej za psie pieniądze. Najłatwiej wmanewrować młodych. Jeszcze łatwiej takich, którzy nie mają wsparcia w rodzinie, albo rodziny nie mają, nie mają nadziei. Są wystarczająco zdesperowani, żeby zrobić coś, na co nie zgodzą się inni.

Czasem się nie da pracować. Czasem brakuje siły. Czasem łatwiej żebrać. Czasem się lepiej schować i próbować przetrwać. Niektórzy lądują po prostu na ulicy. Bezdomne dzieciaki. Takiego czternastolatka spotyka młody ksiądz, Jan Bosko.  Spotyka go, poznaje środowisko młodzieży i nie potrafi ich zostawić.

Oratorium

„Młodzi włóczyli się po ulicach bez pracy i wykształcenia. Wielu z nich, nie mając za co żyć, schodziło na drogę przestępstwa. Ks. Bosko postanowił stworzyć warunki, które pomogą przygotować chłopców do godnego dorosłego życia. W dzielnicy Valdocco założył więc oratorium, miejsce, w którym chłopcy mogli się uczyć pisać i czytać, gdzie mogli coś zjeść i bawić się, gdzie mogli czuć się jak w domu.” św. Jan Bosko

Wolny czas Jan poświęcał na pisanie i propagowanie dobrej prasy i książek. Początkowo wydawał je w drukarniach turyńskich,  od roku 1861 w swojej drukarni. Wydawał żywoty młodych pobożnych chłopców. Chciał pokazać swoim wychowankom, że można tak żyć. Od roku 1877 zaczął wydawać miesięcznik, do dziś istniejący, Biuletyn Salezjański.

Oratorium to nie była „przechowalnia”. To był dom, w którym oprócz jedzenia i zabawy trzeba się było pouczyć, zdobyć umiejętności, które pomogą im nie tylko przeżyć, ale przede wszyskim godnie żyć. Przyjść do domu i zjeść jest sympatycznie, ale odrobić lekcje. To już zupełnie inna sprawa. Wyjść i wrócić do starych nawyków to już bardzo ciężka robota. Po czasie stara bieda przebiera się w kolorowe tanie ciuszki i kusi brakiem zasad, wolnością. Przecież nie zostawiamy przeszłości za drzwiamy. Ona z nami za drzwi wchodzi. A z nią stare demony.

Demony za drzwiami.

„…chodzi o to, by odkryć zalążki dobrych skłonności i starać się je rozwijać” św. Jan Bosko

Odkrywanie dobrych skłonności w tych, którzy potrafili wielokrotnie zawieść jego zaufanie dla ks. Bosko nie było zadaniem trudnym. Okupionym cierpieniem na pewno. Ale trudnym? Za bradzo ich kochał. Cierpiał, ale kochał. Jak matka, jak kochający ojciec. Nie odchodził, walczył.

Miłość to nie jest łatwa robota. To codzienny wybór. Każdy moment może postawić przed nami pytanie: czy warto? Ksiądz Bosko nie raz pewnie musiał z trudem odpowiadać: warto. Ciągle na nowo. Warto. Warto, bo chce się kochać. Absolutnie nie dlatego, że jest przyjemnie.

Demony wracały. Chłopaki się czasem poddwały. Czasem płakały. W samotności. Czasem, zamiast płakać kradły, biły, krzyczały. Różnie można płakać.

Ks. Jan Bosko wiedział, że jedynym sposobem, żeby chłopaki nie płakały jest kochać je tak, żeby same pokochały.„ Kto chce być kochany, niech więc pokaże, że kocha”

 

W czasie kanonicznego procesu naoczni świadkowie w detalach opisywali wypadki uzdrowienia ślepych, głuchych, chromych, sparaliżowanych, nieuleczalnie chorych. Wiemy o wskrzeszeniu co najmniej jednego umarłego. Jan Bosko posiadał nader rzadki nawet wśród świętych dar bilokacji.

Zanotowano także przypadek rozmnożenia przez Jana Bosko konsekrowanych komunikantów. Najwięcej rozgłosu przyniosły mu jednak dar czytania w sumieniach ludzkich, którym posługiwał się niemal na co dzień, oraz dar przepowiadania przyszłości jednostek, swojego zgromadzenia, dziejów Italii i Kościoła. /https://www.zwiastowaniepanskie.com.pl/2018/01/29/31-stycznia-wspomnienie-sw-jana-bosko/

Zasady wychowawcze św. Jana Bosko / fragmenty/

Miłość wychowawcza nie ma nic wspólnego z czułostkowością, ale jest to miłość silna, ludzka i mądra, opierająca się na szacunku.

Miłość wychowawcza ma być analogiczna do miłości ojcowskiej i rodzić się ze stałej obecności wychowawczej i współpracy w wewnętrznym dojrzewaniu.

26

Powinna ona charakteryzować się:
– zażyłością, co oznacza przebywanie z młodzieżą i darzenie jej zaufaniem;
– serdecznością przenikniętą głębią uczuć, która wyraża, że przebywanie z młodzieżą pochodzi z sympatii do niej;
powinna być wreszcie uczuciem:
– okazywanym i wyrażanym;
– konkretnym i nadprzyrodzonym, by nie zatrzymywała się na słowach, ale przechodziła w konkretne czyny prowadzące do zbawienia;
– bezwarunkowym, dzięki któremu wychowanek otaczany jest miłością pomimo uchybień, które popełnił.

27
Taka właśnie miłość, która pragnie dobra, pozwala na osiągnięcie pełnego rozwoju młodego człowieka, ponieważ czyni go podmiotem swoich działań i prowadzi do ukształtowania osoby wolnej, twórczej i szczęśliwej.
Obok tych trzech komponentów głównych systemu zapobiegawczego należałoby jeszcze podkreślić rolę asystencji i ducha rodzinnego.

 

Dodaj komentarz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: