Krajobraz bo bitwie:
Krajobraz bo bitwie: ruina, zniszczenie, poczucie bezradności, opuszczenia, beznadziei i przegranej. Tak można wyrazić to, o czym mówiła pierwsza zwrotka Rorate caeli.
Tak można wyrazić to, o czym mówiła pierwsza zwrotka Rorate caeli. To wszystko jest jakąś nocą ludzkiego życia, mrokiem cierpienia. I to dlatego nasze roraty zaczynamy w mroku. Dzisiaj jednak, idąc dalej śladami adwentowej pieśni zrobimy jeszcze krok dalej. Oto druga zwrotka brzmi:
Zgrzeszyliśmy i uczyniliśmy siebie nieczystymi,
opadliśmy wszyscy niczym liście z drzew
a nieprawości nasze poniosły nas niczym wiatr:
zakryłeś swoje oblicze przed nami
i oddałeś nas w ręce naszych nieprawości.
Peccávimus, et fácti súmus tamquam immúndus nos,
et cecídimus quasi fólium univérsi:
et iniquitátes nóstræ quasi véntus abstulérunt nos:
abscondísti faciem túam a nóbis,
et allisísti nos in mánu iniquitátis nóstræ.
Choć ton ten zwrotki jest podobny do poprzedniej, to zwrot jakościowy jest niesamowity. O ile w pierwszej prorok mówi o tym co widzi i jakoś relacjonuje spustoszenie, o tyle tutaj ostrze zostaje wymierzone już we własne serce! Pierwsza zwrotka mówiła o tym co się wydarzyło i takie mówienie o faktach jest jeszcze w miarę bezpieczne. W drugiej natomiast zostają zaangażowani ludzie, to już nie tylko fakty, ale konkretne ludzkie historie, które zostają włączone w ten dramat.
Wyznanie to jest uderzeniem się w pierś. Jego wielkość polega na tym że za to co się wydarzyło prorok nie oskarża innych, nie szuka winowajców, ale potrafi dostrzec w sobie i we własnym ludzie przyczynę dramatu. To lud zgrzeszył i to grzech spowodował zniszczenie i spustoszenie. Takie jest centralne przesłanie tego tekstu.
Zniszczenie to nie jest jakąś karą za grzech. Ono jest wyborem człowieka, który zamiast Boga wybrał grzech.
Prorok stwierdza więc o tym, że to lud uczynił siebie nieczystym. Idzie jednak dalej i mówi jakie to ma konsekwencje. Pokazuje więc obraz liści, które opadły z drzewa i są miotane przez wiatr. Ten obraz jest wymowny, bo to drzewo jest źródłem życia liści, to dzięki niemu mogą one czerpać życiodajne soki, dzięki niemu są stabilnie umocowane. Tymczasem grzech zachwiał tym wszystkim, liście stały się nieczyste, zwiędły i opadły z drzewa. W ten sposób stały się rozproszone przez wiatr.
Obraz liści rozproszonych, niesionych tam gdzie ich wieje wiatr to symbol, który daje dużo do myślenia także o dzisiejszym świecie. Świat ludzi, którzy opuszczając Boga, nie wiedzą już skąd przychodzą i dokąd idą. Dają się nieść uczuciom, porywom mody, wrażeniom chwili – bez głębszych pytań, bez celu, niczym włóczęgi na scenie świata. To właśnie taki styl życia doprowadza do ruiny. Bóg zaś, w swojej miłości, pozwala człowiekowi na te „eksperymenty”, szanując jego wolność.