Znamy bowiem takich, którzy oddawali się najbardziej surowym postom i czuwaniom; takich, którzy wzbudzali podziw zachowaniem samotności na pustyni; takich, którzy do tego stopnia wyzuli się z majętności, że nie pozostawili dla siebie nawet na jeden dzień żywności i ani jednego denara oraz takich, którzy z ogromnym poświęceniem pełnili uczynki miłosierdzia. Wszystkich ich jednak widzieliśmy nagle oszukanych i niezdolnych, aby właściwie dokończyć rozpoczęte dzieło. Wielki zapał i życie godne chwały znajdowały często haniebny koniec. (…)
Chociaż bowiem obfitowały w nich uczynki wymienionych wcześniej cnót, to jednak brak tej jednej, czyli roztropności, nie pozwolił pozostałym dotrwać aż do końca. Główną przyczyną ich upadku było więc to, że nie będąc dostatecznie pouczeni przez starszych, nie pojęli istoty roztropności. To ona wszak uczy mnicha unikać skrajności i kroczyć zawsze królewską drogą środka. Z jednej strony, nie pozwala mu zbaczać zbytnio na prawo ( w kierunku cnót), przekraczając w niedorzecznej zarozumiałości i nadmiernym zapale miarę słusznego umartwienia; z drugiej zaś, nie dopuszcza, aby znęcony chęcią wytchnienia, przesunął się zbytnio na lewo ( w kierunku występków), tzn., aby pod pozorem troski o ciało nie powstała w nim opieszałość i gnuśność ducha.
Jan Kasjan, Istota walki duchowej. TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2016
Dobra to nauka na Wielki Post. Iść za roztropnością, wybierać mądre wyrzeczenia, posty, iść królewską drogą środka. Trudniej pewnie o rozeznanie, która droga to ta droga środka. Czy odstawić Michałki, czy narzekanie, czy może więcej lectio divina? Jan Kasjan cytuje abbę Antoniego i pokazuje nam właśnie drogę środka.
Już zaczęliśmy, ale można jeszcze pójść po radę, jeśli widzimy, że coś nie gra. Do mądrzejszych, bardziej doświadczonych, sprawdzonych. Do naszych „starszych”. I jak to bywało w tradycji monastycznej starszy to nie zawsze znaczy wiekowy. Iść po radę.
No i uruchomić rozsądek. Nie zajechać się wstając codziennie o 4:00 rano i koniecznie modlić się na różańcu czy pędzić do kościoła jeśli ucierpi na tym znacząco zdrowie, rodzina czy praca. Odstawić Michałki pewnie każdy może, ale jeśli myśl o wyrzeczeniu tym czy owym sprawi, że skupimy się bardziej na sobie i wyrzeczeniu, nie na Bogu i bliźnim to chyba nie warto.
Aleksandra Eysymontt

