-Czy wierzysz w Boga? – zapytał opat benedyktyńskiego Worth Abbey przebywającego tam uczestnika reality show.
-Najpierw zapytaj mnie jak rozumiem słowo „ja”, potem poproś, żebym zdefiniował moje rozumienie słowa „wierzyć”, a na koniec zapytaj jaka jest moja definicja słowa „Bóg”.
Bóg Cię kocha! – wykrzykują niektórzy zapaleńcy, którym wydaje się, że to wystarczy, żeby wlać nadzieję w serce jasno zdefiniowanego przez nich grzesznika. Trudno przejść spokojnie obok takiego nawoływania. Zakłada ono, że ów grzesznik ma obraz dobrego i kochającego Boga. Zakłada, że grzesznik ten, kiedy słyszy „kochać” otwiera swoje serce z ufnością. A tu zderzają się dwa światy. Dwa odrębne „języki”, w których te same słowa znaczą coś diametralnie innego.
Język i cisza.
Nie powinniśmy zakładać, że kontekst słowny jest jedynym, w którym dokonuje się artykulacja i proces myślowy. Istnieją takie tryby rzeczywistości intelektualnej i zmysłowej, które nie bazują na języku, ale na innych nośnikach komunikacyjnych, takich jak ikona lub nuta. I są również poruszenia ducha zakorzenione w ciszy.
George Steiner, Język i cisza. Eseje o języku, literaturze i bestialstwie. Atheneum, New York, 1986.
George Steiner, eseista, filozof, nowelista, tłumacz i nauczyciel, badacz języka i jego granic bardzo wnikliwie przygląda się procesowi degradacji języka. Dla niego punktem wyjścia jest dehumanizacja słów po tym, jak zostały użyte do opisywania m.in. strategii systematycznej eksterminacji w obozach koncentracyjnych. Steiner pokazuje, jak Ci, którzy przeżyli obozy, nie są w stanie mówić o swoim doświadczeniu. „Najgłębsze przeżycia zakorzenione są w ciszy.”- pisze Steiner. Proces degradacji języka w ostatnich dekadach ma, moim zdaniem, również inne podłoża.
Wszystko wolno.
Przede wszystkim język został zdegradowany przez dyskurs medialny. Słowa, które kiedyś opisywały bardzo głębokie emocje, stany, wydarzenia teraz opisują jakiś kaprys, atawistyczne „checnie”, bestialską czasem i nieokraszoną choćby delikatną refleksją agresję. Dobrze opisuje zmiany w używanym przez Polaków języku prof. Kazimierz Ożóg:
Od początku polskich przemian obserwujemy modę na potoczność. Moda ta jest ciągle motywowana przez ponowoczesną normę pospolitości. Politycy objaśniają najbardziej nawet skomplikowane zjawiska społeczne, trudne polityczne przedsięwzięcia wyrażeniami potocznymi.
Oto przykłady, które pochodzą z różnych tekstów politycznych (przełom 2005/2006 roku): po takich deklaracjach czujemy się jak zbity pies, jak wypluty cukierek; współpracować z tym politykiem to tak jakby kozę puścić do zagrody; (…) Platforma nie może się umawiać na kolejną randkę w ciemno; po południu wszystkie scenariusze trafił szlag; to może wkurzyć tak święte rodzeństwo wsparte Lepperem i Giertychem; możliwość koalicji jest nierealna – do tanga trzeba dwojga; były chmury, i to grube, deszczowe, teraz się przejaśnia; niech Giertych nie wyciera sobie gęby Michnikiem.
K. Ożóg. Język a kultura. tom 20. Wrocław 2008
To kilka przykładów zaczerpniętych ze świata polityki. Wydaje się, że istnieje przyzwolenie na taki stan rzeczy, co więcej, taka retoryka przeniosła się na salony i do naszych domów i miejsc pracy. I to jest również forma dehumanizacji. Jeżeli tak wulgarny język staje się naszym chlebem powszednim to, używając podobnego arsenału postawię tezę: to nasze menu może spowodować poważne zatrucie.
Język reklamy wydaje się być mniej szkodliwy, bo nie jest „przeciw” komuś lub czemuś. Ma tylko zachęcić. Usidlić.
Bóg jest miłością.
Kochamy czekoladę. Kochamy się kochać. Kochamy dzieci. Bóg nas kocha. Oczywiście, wyczuwamy, że jest różnica pomiędzy tym kochaniem. Ale gdzie kończy się jedno kochanie a zaczyna następne?
Dbajmy o jakość naszych słów. Posługujmy się nimi z rozwagą. Miejmy dla słowa szacunek. Niech to, jak mówimy i to, jak żyjemy sprawia, że słowa ponownie nabiorą właściwego znaczenia.
Nasze czyny nadają znaczenie naszym słowom. Czyńmy tak, żeby to, co dobre zachować i przekazać. Mówmy tak, żeby czynić dobrze.
Niech słowo odzyska swoją moc tak, żeby to, co jest przez niektórych niszczone
mogło zostać odbudowane i „oświecić tych, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, *
( Benedictus, Kantyk Zachariasza.)