Wytrzymać siebie.

Czy da się wytrzymać siebie?

Milczenie drogą do spotkania samego siebie.

św. Benedykt wzywa swoich mnichów do milczenia, aby mniej grzeszyli. Ale gdy się dokładniej bada pisma monastyczne, to odkrywa się także i pozytywne funkcje milczenia. Często przyłapujemy się na tym, jak to uciekamy od samych siebie, jak nie lubimy być sami. A kiedy już jesteśmy sami, to potrzebujemy zaraz jakiegokolwiek zajęcia. Ernesto Cardenal, będący  – jako nowicjusz u Trapistów – uczniem Tomasza Mertona, opisuje to doświadczenie:

Ciężko jest dziś współczesnemu człowiekowi być samemu ze sobą. Wstępowanie  w górę na gruncie swojego własnego ja jest dla niego prawie niemożliwe. Ale gdyby raz przecież miał pozostać sam ze sobą w cichej izdebce i stać tuż przed poznaniem Boga, to włącza radio lub telewizję.

/ E. Cardenal, Das Buch von der Liebe, Hamburg, 1976 /

Radio i telewizja stanowią możliwości wymknięcia się sobie. Inni znów nie mogą znieść bezczynności, po prostu siedzenia i milczenia. Stają się od tego nerwowi. Potrzebują jakiegokolwiek zajęcia. Sprzątają celę albo coś tam planują.

Milczenie nie oznacza jedynie, że ja nic nie mówię, ale, że wypuszczam z rąk możliwości ucieczki i wytrzymuję siebie takiego, jakim jestem.

Nie tylko wyrzekam się mówienia, ale też i wszelkich zajęć, które mnie odwodzą ode mnie samego. W trakcie milczenia zmuszam siebie, by raz wreszcie być ze sobą. Kto tego próbuje, ten odkrywa, że to z początku wcale nie jest przyjemne. Zgłaszają się tu wszelkiego możliwe myśli i uczucia, emocje i nastroje, lęki i uczucia zniechęcenia. Wychodzą na jaw wyparte życiowe szanse, słowa nie wypowiedziane lub powiedziane niezręcznie. Pierwsze chwile milczenia często odsłaniają nam nasz wewnętrzny rozgardiasz, chaos naszych mysli i życzeń. To bolesne wytrzymywać taki chaos. Zderzamy sie z wewnętrzymi napięciami, które nas przejmują trwogą. Ale one w tym milczeniu nie mogą odpłynąć. W  milczeniu odkrywamy, jak  z nami jest . Miczlenie to jakby analiza naszego stanu, niczego więcej już przed sobą nie symulujemy, widzimy, co się w nas dzieje.

Dla wielu doświadczenie jest tak niemiłe, ba nawet przytłaczające i budzące strach, że już dłużej nie mogą go wytrzymać. Muszą o tym mówić, muszą swoje problemy omawiać z innymi. To im pomaga w dojściu do łądu z ich napięciami. Wypowiedzenie się może  rozjaśnić nasz wewnętrzny rozgardiasz.

Dawni mnisi znali taką praktykę, polegającą na wyjawianiu najgłębszych myśli doświadczonemu ojcu. Uchodziło to nawet za obowiązek mnicha, aby otwierał swe myśli przed współbratem, ale tylko przed jednym. Nie powinien obnosić się, jak domokrążca, ze swymi problemami i odwiedzać wielu, lecz pozwolić udzielić sobie porady tylko przez jednego. Kto tego odmawia uchodzi za dumnego. Kto chce tylko milczeć, kto sądzi, że sam może siebie ułożyć, tego nie można uważać za mnicha. Bo do istoty mnicha należy gotowość odkrycia swego stanu wewnętrznego doświadczonemu ojcu.

 

Dziś na ogół dostrzegamy zbawienny skutek wyjawiania swych myśli. Włąsnie dlatego, że wielu ludzi dziś nie nadaje się do prawdziwego dialogu, muszą uczyć się na nowo wypowiadać samych siebie i doznawać w tym uwolnienia od własnych wewnętrznych napięć. Dla wielu problemem jest to, że nie potrafią mówić o tym, co ich najgłębiej zraniło. Wszystko przełkną, wchłaniają w siebie grniew, ból, roczarowanie, stają się wewntrzętrznie zgorzkniali, dostają wrzodów żołądka. Dla nich ważnym byłoby uczyć się mówienia o sobie i swych ranach.

 

Jednakże mnisi, jako środek leczniczy, prócz wypowiadania myśli i uczuć, znają również milczenie. Może to wydawać się obce bo zanadto wiążemy milczenie z hamowanie i tłumieniem. Ale może być ono również pomocne , aby wreszcie wytrzymać swoje problemy w milczeniu, a nie zaraz o nich mówić.

 

W gadaniu można utopić wewnętrzne procesy. Dla niektórych jest to po prostu żądza stałego rozwodzenia się o życiu swej duszy; kultywują oni swoje problemy, ukazując je każdemu.

Milczenie dla mnichów ma funkcję terapeutyczną. Powinno pomóc w nabraniu dystansu wobec podniecenia, złości i gniewu, w rozpoznaniu samego siebie, przez to, że się tej złości nie wyładowuje od razu na drugim, ale ale się ją wpier powstrzyma, aby ją poddać analizie. Zanim się na drugiego zareaguje grniewem, należy wpierw w milczeniu dotrzeć do podłoża swej złości.

Anselm Grün OSB . Prawo milczenia. Szkola Służby Pańskiej. Tyniec 1982

Dodaj komentarz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: